Przegrałam z jego chorobami, które były nieuleczalne. Pozostawił mnie w poczuciu ogromnego żalu i porażki. To co jest jednak najgorsze, to tęsknota za mokrym nosem, oklapłym uchem, tak rzadko merdającym ogonkiem i jego ślepymi oczkami, które zawsze zwrócone były w moją stronę. Wiem, że mimo wszystkich swoich niepełnosprawności potrafił kochać i kochał mnie.
Dałam mu wszystko co mogłam, ale nie potrafiłam go wyleczyć. Był pieskiem specjalnej troski i przez to pokochałam go jeszcze bardziej. Ostatnie dni spędził w naszym łóżku czując ciepło swojego stada. Nie był sam. Głaskaliśmy go, uspokajaliśmy kiedy był nerwowy i staraliśmy się powstrzymać przed upadkami. Nosiliśmy go na rękach, wstawaliśmy w nocy kiedy się budził i zmienialiśmy pampersy. Był dobrym zwierzakim, jego największym przysmakiem były tabletki, których dostawał bardzo wiele.
Kiedy leżałam z nim na łóżku marzyłam o tym żeby był zdrowy. Tego nam było trzeba. Nie potrafię opisać słowami jak bardzo boli mnie jego śmierć. Mam nadzieję, że wreszcie jest spokojny.
Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę, bo to jest dla mnie traumatyczne przeżycie. Serce mi się rozdziera, bo Pirat nie zasłużył na swój los.
Dziękuję wszystkim za pomoc. To były wyjątkowe chwile.
Piraciku - nigdy się z tym nie pogodzę, byłeś dobrym pieskiem.Żałuję, że nie spotkalismy się wcześniej...,że nie mogłam dać Ci więcej.
piątek, 4 października 2013
niedziela, 15 września 2013
Garść dobrych wiadomości!
W piątek spędziliśmy parę owocnych godzinek w lecznicy! Pierwszy raz wyszłam stamtąd w pełni zadowolona :) Zaszczepiłam go przeciwko wściekliźnie i zrobiłam badania krwi. Wskaźnik wątrobowy ALT cały czas spada. Dwa tygodnie temu było to 99 a w piątek 74! Do normy brakuje nam jeszcze 24 oczka w dół, ale rokowania są dobre, bo Pirat jest na małej dawce leku, a wyniki i tak się poprawiają.Podreperowana wątroba oznacza spełnienie mojego marzenia: Za dwa tygodnie, po kolejnych badaniach krwi Pirat będzie mógł mieć usunięty kamień z zębów!!! Już nie mogę doczekać się jak będzie mu pachniało z mordki miętą;) To naprawdę dobre wieści i jak wszystko dobrze pójdzie Pirat za dwa tygodnie będzie miał już wszystkie wyniki w normie.
Pragnę wyrazić OGROMNE poddziękowania pracownikom Hermed-u, którzy postanowili wziąć Pirata pod swoją pieczę i przekazali mi 100 zł na leczenie Pirata. Jesteśmy BARDZO wdzięczni. Kwotę tę przeznaczam na wizytę u specjalisty neurologa, gdyż tyle własnie kosztuje. Niestety mogę się tam udać dopiero na koniec miesiąca, bo gabinet jest poza miastem i będzie to większa wycieczka. Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że uda się postawić jakąś diagnozę.
Z Piratem co raz lepiej. Jest energiczny i co raz bardziej czuły na ludzki dotyk. Jest z nim śmiechu co nie miara, bo to wielki uparciuch. Bitwa o kanapę cały czas trwa i chyba tak już zostanie ;) Po dwóch miesiącach od kiedy jesteśmy razem mogę powiedzieć, że widze zmiany w jego zachowaniu. Wszystko idzie bardzo powoli, ale co najwazniejsze - ku lepszemu.
Ostatnio przeczytałam, że 10 letni pies odpowiada 56 letniemu człowiekowi. Niektórzy panowie w tym wieku dopiero biorą sobie młode 20 letnie żony, tak więc doszłam do wniosku, że Pirat jest w kwiecie wieku i wszystko jeszcze przed nim :)
Na początku tygodnia jak zapowiadałam byliśmy w Olsztynie i poszliśmy na spacer z tamtejszymi bezdomniakami. Było wspaniale. Na początku pracownica schroniska nie za bardzo chciała nam zaufać, albo nie chciala nas po prostu wystraszyć i wskazała nam do wyprowadzenia dwie siostry - największe schroniskowe bezzębne babcie;) Coś jednak w tym musi być. Było bardzo miło, babcie zasapały się niemiłosiernie, ale były bardzo milusińskie.
Potem dla kontrastu dostaliśmy czarnego Figo, młodziaka o ognistym temperamencie, który przeczołgał nas po lesie. Zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia. Mam nadzieję, że trafi w dobre sportowe ręce, bo to przyszły medalista agility moim skromnym zdaniem.
Pan Poduszka (taką wymyśliliśmy mu ksywę, bo wygląda jak wielki futrzany jasiek na czterech łapach) nawet nie próbował dotrzymywać mu tempa więc biegaliśmy na zmianę. Pan Poduszka to super psiak, bardzo pozytywny, optymistyczny i przyjazny, zapatrzony w człowieka jak w obrazek, który niezmordowanie podążałby za swoim właścicielem. Niestety ten ostatni jeszcze go nie odnalazł za kratkami :(
Pozdrawiamy!
Pragnę wyrazić OGROMNE poddziękowania pracownikom Hermed-u, którzy postanowili wziąć Pirata pod swoją pieczę i przekazali mi 100 zł na leczenie Pirata. Jesteśmy BARDZO wdzięczni. Kwotę tę przeznaczam na wizytę u specjalisty neurologa, gdyż tyle własnie kosztuje. Niestety mogę się tam udać dopiero na koniec miesiąca, bo gabinet jest poza miastem i będzie to większa wycieczka. Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że uda się postawić jakąś diagnozę.
Z Piratem co raz lepiej. Jest energiczny i co raz bardziej czuły na ludzki dotyk. Jest z nim śmiechu co nie miara, bo to wielki uparciuch. Bitwa o kanapę cały czas trwa i chyba tak już zostanie ;) Po dwóch miesiącach od kiedy jesteśmy razem mogę powiedzieć, że widze zmiany w jego zachowaniu. Wszystko idzie bardzo powoli, ale co najwazniejsze - ku lepszemu.
Ostatnio przeczytałam, że 10 letni pies odpowiada 56 letniemu człowiekowi. Niektórzy panowie w tym wieku dopiero biorą sobie młode 20 letnie żony, tak więc doszłam do wniosku, że Pirat jest w kwiecie wieku i wszystko jeszcze przed nim :)
Walka o kanapę skończyła się tak, ze ja siedziałam z psem w jego posłaniu ;P |
Na początku tygodnia jak zapowiadałam byliśmy w Olsztynie i poszliśmy na spacer z tamtejszymi bezdomniakami. Było wspaniale. Na początku pracownica schroniska nie za bardzo chciała nam zaufać, albo nie chciala nas po prostu wystraszyć i wskazała nam do wyprowadzenia dwie siostry - największe schroniskowe bezzębne babcie;) Coś jednak w tym musi być. Było bardzo miło, babcie zasapały się niemiłosiernie, ale były bardzo milusińskie.
Potem dla kontrastu dostaliśmy czarnego Figo, młodziaka o ognistym temperamencie, który przeczołgał nas po lesie. Zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia. Mam nadzieję, że trafi w dobre sportowe ręce, bo to przyszły medalista agility moim skromnym zdaniem.
Pan Poduszka (taką wymyśliliśmy mu ksywę, bo wygląda jak wielki futrzany jasiek na czterech łapach) nawet nie próbował dotrzymywać mu tempa więc biegaliśmy na zmianę. Pan Poduszka to super psiak, bardzo pozytywny, optymistyczny i przyjazny, zapatrzony w człowieka jak w obrazek, który niezmordowanie podążałby za swoim właścicielem. Niestety ten ostatni jeszcze go nie odnalazł za kratkami :(
Pozdrawiamy!
sobota, 7 września 2013
Szybka notka.
Pirat i jego Sucha Bułka ;) |
Byłam w lecznicy kupić karmę i skonsultować ogólny stan
zdrowia Pirata. Na razie ciągle podajemy tabletki na wątrobę (których nazwy
niestety nie mogę za nic zapamiętać) plus "ludzki" sylimarol. Dzisiaj
w lecznicy była nie znana mi jeszcze pani doktor, której opowiedziałam wszystko
jak to mniej więcej teraz wygląda. Główny nasz problem teraz to potykanie się,
drganie łap, przewracanie się i częste sikanie. O ile w pracy mogę temu
zapobiec, to zaskoczona o czwartej w nocy odgłosem oddawanego moczu na drzwi -
już ciężej. W związku z tym zapadła decyzja o zakupie pampersów. Zawsze mówiłam,
że Piracik to jak niemowlę ;P
Do tego pani doktor przepisała nowy lek: Karsivan
50mg. Podobno bardzo dobry dla starych psów po przejściach, który o ile w ogóle
pies na niego zareaguje przynosi znaczne efekty i poprawia stan oraz
kontakt z właścicielem. Tego potrzebujemy u Pirata. Trzymajcie kciuki - mam
nadzieję, że zadziała. Okres testowy to pięć dni. Lek niestety bardzo drogi
1,10 zł za tabletkę (dzienna dawka teraz to trzy tabletki), a jeśli zadziała
trzeba go podawać dożywotnio. I tak mam nadzieję, że okaże się "lekiem
cud" i Pirat całkiem odzyska wigor:)
Oprócz tego poruszę jeszcze jeden temat, dość niewygodny
może, ale jest jak jest. Piratowi zdarza się ugryźć nas lub wykazywać w stosunku
do nas chwilową agresję. Dzieje się tak najczęściej przy próbie ściągnięcia go
z kanapy lub poprowadzenia w innym kierunku niż mu się podoba. Wydaje mi się,
że jest to związane z silniejszymi bodźcami dotykowymi, które być może źle mu
się kojarzą. Martwimy się tym, ale będziemy się starać wprowadzić jakieś
przekupstwo (typu nagródki, których ostatnio nie dostawał z powodu diety) i
postaram się nie ciągnąć go bezpośrednio za obrożę, a za smycz. Pirat na pewno
potrzebuje jeszcze dużo czasu. Widać po zachowaniu, że ten pies raczej nic
dobrego w życiu nie doświadczył. Balansuje na granicy zaufania i obawy. Czasami
widzę, że chce, że się przywiązuje, a momentami wstępuje w niego przysłowiowy
diabeł. Wszystko jest utrudnione jego głuchotą i niedowidzeniem – naprawdę ciężko
się z nim kontaktować. Moja determinacja, żeby wyprowadzić go na prostą jest
jednak ogromna i liczę, że czas leczy rany.
Cieszę się, że go adoptowałam. Wbrew temu co by się mogło wydawać, mimo iż mam teraz znacznie więcej wydatków i mniej czasu, to zaczęłam więcej pomagać. I wirtualnie i fizycznie. Okazało się, że mozna dużo zdziałać samemu. Najbliższy plan do zealizowania to odwiedzenie Olsztyńskich bezdomniaczków i wyjście z nimi na spacer. W Olsztynie jest możliwość wyprowadzania psów przez każdego chętnego. W poniedziałek i wtorek jesteśmy tam i zamierzamy włączyć się w tą akcję:) Myślę, że będą też jakieś fotki.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie! Buziaki.
środa, 28 sierpnia 2013
Biorę się w garść! :)
No dobrze, wakacje się kończą i niedługo zawita jesień. Bardzo lubię tę porę roku. Może to nietypowe, bo liście, deszcze i słoty kojarza się powszechnie ze spadkiem nastroju i ogólnie słabym samopoczuciem, ale we mnie zawsze wstepują nowe siły! Ten okres roku to w moim kalendarzu wspaniały czas, kiedy mogę wykorzystać zgromadzone przez wakacje siły i zabrać się do nowych przedsięwzięć! Myślę, że Pirat jeszcze ma kilka takich jesieni przed sobą i chcę powalczyć aby było ich jak najwięcej :)
Nie tylko dla Was, ale i dla siebie postanowiłam uporządkować wszystko co wiem na temat jego stanu zdrowia. Obecnie sutuacja wygląda nastepująco:
Wyniki krwi dużo lepsze (jest kilka różnych współczynników, ale jeden świadczący o stanie wątroby jest najważniejszy, reszta oscyluje wokół normy) -
30.07.2013 20.08.2013 norma
ALT 479 ALT 99 3-50
Cieszy mnie ta poprawa. Nie wiem czy już o tym pisałam, a jeśli tak to powtórze dla uporządkowania, przy ostatnim usg wykryto zatrzymanie żółci w wątrobie. Na to Pirat dostał lek Sylimarol, który dzielnie łyka rano po jedzonku. Dostał równiez dwa różne leki na padaczkę ( najpierw silniejszy, później słabszy) jednak oba nie przyniosły rezultatów, a wręcz pogorszyły objawy. Pirat po nich przewracał się, był skołowany i ospały. Jestem cały czas w kontakcie telefonicznym z panią weterynarz, która zadecydowała o odstawieniu leków. Stwierdziła, że skoro oba nie pomagaja to może to wcale nie być padaczka, a na przykład jakiś ukryty nowotwór. Szczególnie martwi ją zanik mięśni na głowie Pirata. Umówiłyśmy się tak, że jutro idę do lecznicy wymienić leki padaczkowe na wątrobowe. Jeżeli chodzi o stan zdrowia Pirata to pewne jest to, że występuje w jego wątrobie zatrzymanie żółci. Leki mają pomóc. Za około tydzień będzie miał kolejne badanie krwi. Oprócz tego wterynarz skieruje nas do zaprzyjaźnionego neurologa, który mógłby przeprowadzić kompleksowe badanie. Wydaje mi się, że mogłoby to nam dużo powiedzieć. Neurologia nawet u ludzi wydaje się czarną magią, ale czuję, że być może ten lekarz będzie w stanie odpowiedzieć na część pytań. Tak to wszystko wygląda na dzień dzisiejszy.
Oprócz tego mamy się dobrze. Przez ostatnich kilka dni udaje nam się uniknąć załatwiania się w domu. Pirata pęcherz mówi "dość" zazwyczaj około 4 w nocy więc niestety trzeba z nim wtedy wyjść, ale to się opłaca, bo w domu czysto. Dzisiaj Rafał wyszedł z nim w nocy i jestem mu za to OGROMNIE wdzięczna :)
Pirat się do mnie przywiązuje. To niesamowite. Nie odstępuje mnie na krok i zawsze stara się być jak najbliżej. W biurze mimo iż wydaje się spać jak kamień, kiedy tylko wyjdę na chwilę do innego pomieszczenia po sekundzie słysze za sobą "cykanie" pazurków po posadzce i widze te dwa zaspane ślepka, które jak stwierdzili weterynarze nie widzą mnie, ale dla mnie patrzą bardzo mądrze.
Pirat ma specjalne "łóżko" dla psich seniorów z gąbki, która zapamiętuje kształt ciała i dzięki temu odciąża stawy. Nie wiem czy to naprawdę działa, ale posłanie wydaje się być mega wygodne. Śmiejemy się często, że ma lepsze spanie niż my. Oczywiście Pirat i tak woli naszą kanapę, która chyba pamięta jeszcze czasy PRL-u ;) Za nic nie daje się wyrzucić z łóżka i wskakuje na nie na oślep (dosłownie w jego przypadku ;) po sto razy. Najnowsza metoda opiera się na tym, że zasypia u nas, a potem przenosimy go na jego materacyk. Haha, czuję się jakbym miała dziecko ;) Dość leciwe dziecko ;)
Dzisiaj pierwszy raz od lipca wracam na trening Smoczych Łodzi, które porzuciłam na rzecz Pirata. Stwierdziłam, że już czas, aby zostawić go na dwie godziny samego. Treningi wioślarskie są super i bardzo mi tego brakowało. Pirat już kilka razy został sam więc mam nadzieję, że dzisiaj nie będzie problemu. Zostawiam go w biurze z ochroniarzem i zaraz po treningu wracamy do domu. Jak zwykle trzymajcie kciuki!
Pozdrawiam pracowników i pacjentów NZOZ Hermed, których troskę o nasze losy wyczuwam nawet na tak wielką odległość :*
Nie tylko dla Was, ale i dla siebie postanowiłam uporządkować wszystko co wiem na temat jego stanu zdrowia. Obecnie sutuacja wygląda nastepująco:
Wyniki krwi dużo lepsze (jest kilka różnych współczynników, ale jeden świadczący o stanie wątroby jest najważniejszy, reszta oscyluje wokół normy) -
30.07.2013 20.08.2013 norma
ALT 479 ALT 99 3-50
Cieszy mnie ta poprawa. Nie wiem czy już o tym pisałam, a jeśli tak to powtórze dla uporządkowania, przy ostatnim usg wykryto zatrzymanie żółci w wątrobie. Na to Pirat dostał lek Sylimarol, który dzielnie łyka rano po jedzonku. Dostał równiez dwa różne leki na padaczkę ( najpierw silniejszy, później słabszy) jednak oba nie przyniosły rezultatów, a wręcz pogorszyły objawy. Pirat po nich przewracał się, był skołowany i ospały. Jestem cały czas w kontakcie telefonicznym z panią weterynarz, która zadecydowała o odstawieniu leków. Stwierdziła, że skoro oba nie pomagaja to może to wcale nie być padaczka, a na przykład jakiś ukryty nowotwór. Szczególnie martwi ją zanik mięśni na głowie Pirata. Umówiłyśmy się tak, że jutro idę do lecznicy wymienić leki padaczkowe na wątrobowe. Jeżeli chodzi o stan zdrowia Pirata to pewne jest to, że występuje w jego wątrobie zatrzymanie żółci. Leki mają pomóc. Za około tydzień będzie miał kolejne badanie krwi. Oprócz tego wterynarz skieruje nas do zaprzyjaźnionego neurologa, który mógłby przeprowadzić kompleksowe badanie. Wydaje mi się, że mogłoby to nam dużo powiedzieć. Neurologia nawet u ludzi wydaje się czarną magią, ale czuję, że być może ten lekarz będzie w stanie odpowiedzieć na część pytań. Tak to wszystko wygląda na dzień dzisiejszy.
Oprócz tego mamy się dobrze. Przez ostatnich kilka dni udaje nam się uniknąć załatwiania się w domu. Pirata pęcherz mówi "dość" zazwyczaj około 4 w nocy więc niestety trzeba z nim wtedy wyjść, ale to się opłaca, bo w domu czysto. Dzisiaj Rafał wyszedł z nim w nocy i jestem mu za to OGROMNIE wdzięczna :)
Przybrał trochę, ale bez obaw - waga w normie! Kto by pomyślał, że będzie z niego pulpet!:) |
Pirat ma specjalne "łóżko" dla psich seniorów z gąbki, która zapamiętuje kształt ciała i dzięki temu odciąża stawy. Nie wiem czy to naprawdę działa, ale posłanie wydaje się być mega wygodne. Śmiejemy się często, że ma lepsze spanie niż my. Oczywiście Pirat i tak woli naszą kanapę, która chyba pamięta jeszcze czasy PRL-u ;) Za nic nie daje się wyrzucić z łóżka i wskakuje na nie na oślep (dosłownie w jego przypadku ;) po sto razy. Najnowsza metoda opiera się na tym, że zasypia u nas, a potem przenosimy go na jego materacyk. Haha, czuję się jakbym miała dziecko ;) Dość leciwe dziecko ;)
Dzisiaj pierwszy raz od lipca wracam na trening Smoczych Łodzi, które porzuciłam na rzecz Pirata. Stwierdziłam, że już czas, aby zostawić go na dwie godziny samego. Treningi wioślarskie są super i bardzo mi tego brakowało. Pirat już kilka razy został sam więc mam nadzieję, że dzisiaj nie będzie problemu. Zostawiam go w biurze z ochroniarzem i zaraz po treningu wracamy do domu. Jak zwykle trzymajcie kciuki!
Pozdrawiam pracowników i pacjentów NZOZ Hermed, których troskę o nasze losy wyczuwam nawet na tak wielką odległość :*
czwartek, 22 sierpnia 2013
Leczenie...
W pociągu :) |
Nie wiem jak to się dzieje, że czas ucieka mi przez palce i zawsze kilka dni mija zanim już na poważnie uda mi się coś tutaj napisać. Dzisiaj chę tylko zdać szybkie sprawozdanie ze stanu zdrowia Pirata. Szczerze mówiąc to wszystko się wokół tego toczy teraz - i tak nie mogłabym tu nic innego napisać, bo Pirat jest słaby, sprawia trochę kłopotów i mamy jak na razie więcej zmartwienia niż pociechy, ale to nie jest narzekanie z mojej strony tylko realny opis sytuacji. Kocham go tak samo jak zawsze, ale każda miłośc miewa kryzysy;) Pirat zasikuje wszystko co się da. Prawdopodobnie jest to związane również z nadmierną ilością wypijanej wody (przez wątrobę albo ból stawów jeszcze nie wiemy). Ciężko jest go opanować. Nie daje żadnego znaku, nic - po prostu nie rozumie gdzie należy się załatwiać. Na jesień przeprowadzamy się do nowego mieszkania i nie mamy pomysłu jak zaradzić temu problemowi. Chyba będziemy zakładać mu na noc pampersy! Z pęcherzem nie wykryto żadnych problemów więc sama nie wiem...
Byłam wczoraj u weterynarza - wyniki wątroby się poprawiły! Badanie krwi nie jest wzorcowe, ale dużo lepsze niż wcześniej. Oprócz tego kolejne usg i diagnoza - zatrzymanie żółci. Dostał na to tabletki, które grzecznie łyka. Pirat ma już chyba dosyć weterynarzy, bo zaczyna się buntować i tak jak kiedyś pobieranie krwi i usg nie było problematyczne to teraz trzeba mu ubierać kaganiec. W związku z lepszymi wynikami wdrożone zostało leczenie padaczki czyli Luminal. Na razie nie przyjmuje się zbyt dobrze, Pirat przewraca się o własne łapy i nie trafia w drzwi :( Serce się kraje jak się na niego patrzy - nie umiem mu lepiej pomóc i to jest okropne. Wyczytałam na forach, że to normalne, że przez pierwsze dni są takie objawy po Luminalu, ale za dwa dni mam jeszcze konsultację z wetem dotyczącą stanu zdrowia Pirata po lekach więc wszystkiego się jeszcze dowiem. Dostał też leki przeciwbólowe w zastrzyku i syropie na stawy.
Za dwa tygodnie kolejne badania. Powiem szczerze - nie jesteśmy wszscy w najlepszej formie, ale liczę, że to minie!
Dziękuję za pomoc, którą otrzymuję od pewnej Pani doktor i pacjentów przychodni.
Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży.
Pierwszy raz w wodzie - jezioro Krzywe |
Wilczy Szaniec jest przyjazny czworonogom - moglismy zwiedzać bez problemu |
Pirat na żaglówce! |
środa, 7 sierpnia 2013
Krok po kroczku...
Każda chwila jest dobra na drzemkę - tu, w posłaniu Brunona. |
Dzień dobry Państwu!
Przede wszystkim chciałabym się usprawiedliwić, że tak rzadko tu piszę, ale
wiecie jak wygląda życie. Praca - dom. To tak w skrócie ;) No, ale w przyszłym
tygodniu urlop więc powinno przybyć zdjęć. Pozdrawiam wszystkich, którzy nie
zapominają o Piracie i wspierają nas myślami oraz tych, którzy wciąż oferują
pomoc i na których można liczyć. To dla mnie bardzo ważne!
Dzisiaj jest szczególny dzień – Rafał i moja mama mają urodziny! Jeszcze
raz tutaj pragnę złożyć im życzenia – są naprawdę niezastąpieni. Życzcie im
zdrowia – to chyba w życiu najważniejsze. Może ktoś z Was też ma dzisiaj
urodziny/imieniny, albo będzie miał – wszystkiego najlepszego, jesteście
fajnymi, wartościowymi ludźmi.
A teraz do rzeczy:
Jest poprawa! Na początku miałam dużo chwil załamania – nie ukrywam, ale
Pirat teraz już na to nie pozwala. Nadal śpi całymi dniami, ale to wiąże się
raczej z falą upałów, których przecież nie wytrzymują nawet ludzie nie noszący
na sobie futra i mogący się pocić. Dopiero wieczorami powraca dawna natura tego
liska. Mimo problemów z tylnymi łapami wyspecjalizował się we wszelkiego
rodzaju abordażach na łóżko ( o ile istnieją różne rodzaje abordażu – jeśli nie,
to Pirat jest pionierem) i nie ma przelewek – to nie francuski kanapowiec.
Wskakuje na łóżko z pełnym impetem niezależnie od tego czy akurat my się na nim
znajdujemy, i że trafia łapą prosto w czyjś nos. Czasami myślę, że zaraz
spadnie z sufitu. Zdarza się, że nagle odechciewa mu się wejścia po jakichś
schodach i trzeba go nieść –
prawdopodobnie wtedy oszczędza siły na wieczór ;)
Po cichu muszę przyznać, że liczę na lepsze wyniki. To dopiero za tydzień,
ale czuję, że może być lepiej. A wtedy będzie szansa na leczenie padaczki,
której lekkie napady da się u niego często zaobserwować. Głównie chodzi o
niekontrolowane drżenie łapek, lekkie wywrotki i wgapianie się w nie-wiadomo-co.
Jeżeli chodzi o tylne łapy to myślę, a nawet jestem pewna, że coś więcej jest
na rzeczy. Wydaje mi się, że ma chore stawy. Na razie kupiłam witaminy dla
psich seniorów, a może po konsultacji dostaniemy coś więcej. Chociaż wiadomo
jak to jest – ja jestem niecierpliwa, a ten biedny lekarz też pewnie nie może
pakować w Pirata wszystkiego na raz. Na razie to niczego nawet z powodu
wątróbki.
Pilnowanie Pirata żeby niczego nie podjadł między swoimi dietetycznymi
posiłkami to nauka samodyscypliny i porządku! Żadna okruszyna czegoś co
nadawałoby się do spożycia nie może pozostać ani na chwilę bez opieki, żaden
papierek nawet! Śmietnik opróżniamy dwa razy dziennie. Co gorsza ten cwaniak
nauczył się otwierać pojemnik z karmą więc wszystko znajduje się teraz w
bezpiecznej odległości (nie wiem czy taka istnieje dla niego) albo jest
opancerzone. RAZ porwał dwa kawałki gorzkiej czekolady co przyprawiło nas o
palpitację serca. RAZ wskoczył niemalże na stół restauracji i wyszarpał mi
kawałek pizzy (ludzie już pewnie myślą, że go głodzimy ;P) No ale każde takie
zdarzenie sprawia, że jesteśmy bardziej czujni i wiemy czego można się
spodziewać po tym gagatku. Ja chyba żałuję jego diety tak samo jak on, bo
zdążyłam mu już nakupować caaały pojemnik wszelkiej maści śmierdzących
przysmaków, których teraz nie mogę mu dać. Zamierzamy to oddać do schroniska w
Sopocie – które również pozdrawiam, bo wiem, że ktoś z wolontariuszy zagląda na
tego bloga.
Oprócz tego pacjent idealny – wcina wszystkie lekarstwa jak największe
delicje.
Nadal zdarza mu się nasikaćL Jest jednak o niebo
lepiej niż było.
Nie wrzucam teraz zdjęć ze spacerków większych, bo przy 30 stopniach w
dzień i w nocy staramy się jak najmniej wystawiać go na słońce i duchotę. No i
myślę, że może taki odpoczynek posłuży leczeniu. Sama p. weterynarz też nie
zalecała wielkiej aktywności.
Dam znać co i jak po następnej wizycie. Jak zwykle – trzymajcie kciuki.
środa, 31 lipca 2013
Walczymy...
Kto by pomyślał, że przez 10 dni tak wiele może się
zmienić…długo zabierałam się do tego wpisu, bo łatwiej jest dzielić się
radościami niż smutkami.
Zostaliśmy stałymi gośćmi lecznicy. Ostatnio doszło nawet do tego, że byłam tam pierwszym i ostatnim gościem, bo przyszliśmy z samego rana jeszcze przed moją pracą, a wróciliśmy zaraz po mojej pracy, aby wyjść razem z ostatnimi lekarzami około 21:00. Pirat przeszedł różnorakie badania – przede wszystkim neurologiczne, krew, usg, osłuchiwanie itd. Za priorytet postawiłam sobie znalezienie diagnozy – jego zachowanie było zbyt dramatycznie różne od tego z początków miesiąca, żeby to zbagatelizować.
Nie chciałabym opisywać wszystkiego ze szczegółami bo
przerabiam to już od kilku dni na okrągło i jestem trochę skołowana nagłym
obrotem spraw.
W skrócie sprawa wygląda tak, że około tygodnia wstecz Pirat się
znacznie uspokoił. Nie był już taki nerwowy i ciekawski, zaczął więcej spać. Na
początku myślałam, że po prostu oswoił się z nową sytuacją i wydedukowałam
sobie tak po ludzku, że „odsypia” swoje przeszłe stresy. W ciągu kilku dni
zdałam sobie jednak sprawę, że to nie jest przecież człowiek i jego zachowanie
jako psa nie jest naturalne, a nawet człowiek który tak by się zachowywał
zostałby zapytany o samopoczucie.
Pirat zaczął słabnąć w oczach. Nie dawał się zachęcić do
niczego oprócz szybkiego jedzenia i picia, aby zaraz potem położyć się na
posłaniu i spać. Niechętnie wstawał, aby wyjść na spacer, a kiedy już na nim
był to stał na trawniku z tępym wzrokiem i wydawało się, że zasypia na stojąco.
Wkrótce doszło już do tego, że nie mogłam go nawet normalnie obudzić.
Wybudzenie i zwleczenie na spacer trwało około 5 minut. Co gorsza zaczął się
przewracać – cały łańcuch wydarzeń zamienił się w istną lawinę, wszystko działo
się bardzo szybko.
Zostaliśmy stałymi gośćmi lecznicy. Ostatnio doszło nawet do tego, że byłam tam pierwszym i ostatnim gościem, bo przyszliśmy z samego rana jeszcze przed moją pracą, a wróciliśmy zaraz po mojej pracy, aby wyjść razem z ostatnimi lekarzami około 21:00. Pirat przeszedł różnorakie badania – przede wszystkim neurologiczne, krew, usg, osłuchiwanie itd. Za priorytet postawiłam sobie znalezienie diagnozy – jego zachowanie było zbyt dramatycznie różne od tego z początków miesiąca, żeby to zbagatelizować.
Udało się i jest to moim zdaniem wielki sukces pani Karoliny
z lecznicy Amicis (polecam wszystkim w Trójmieście to wspaniałe miejsce).
Wieści nie są najlepsze, ale już traciłam nadzieję, że dowiem się co mu jest, a
bez tego przecież nie ma leczenia i dlatego tak bardzo cieszę się z diagnozy. Z
tego co ja pojmuję swoim nieobytym w tej dziedzinie rozumowaniem Pirat w wyniku
ciężkiej i nie leczonej niewydolności wątroby zapadł na encefalopatię wątrobową
czyli zatruwanie organizmu, a przede wszystkim mózgu wydzielającym się
amoniakiem. Skutkuje to padaczką neurologiczną. Osłabienie, apatia, depresja,
przewracanie się, drgawki, tępy wzrok, słaba reakcja na bodźce – to wszystko
objawy tego świństwa. Co gorsza padaczki nie można na razie leczyć, bo wątroba
nie wytrzyma w żadnym wypadku obciążenia.
Obecnie jest na dwu tygodniowej kuracji wątroby – karma
Royal Canin Hepatic plus codzienna dawka tabletek na wątrobę. Na całkowitą
regenerację nadziei nie ma, ale jest nadzieja na poprawę i opóźnienie rozwoju
choroby. Jeżeli takowa nastąpi – możemy dalej leczyć.
Basia i pani Justyna z Amicis powiedziały, że znane im jest coś, co można by określić syndromem schroniskowca. Psy czasami „rozkładają się” kiedy poziom stresu opada. Tak prawdopodobnie stało się z Piracikiem. Naprawdę przykro się na niego patrzy, ale może na mnie liczyć. Kiedy trzeba walczyć o zdrowie i życie drugiej istoty to można sobie przypomnieć co się liczy na tym świecie i co to znaczy być człowiekiem :)
Ktos zapytał mnie czy gdybym wiedziała to podjęła bym drugi raz decyzję o adopcji Pirata. Hmmmm...myślę, że podjęła bym ją jeszcze jakieś sto razy;)
Ktos zapytał mnie czy gdybym wiedziała to podjęła bym drugi raz decyzję o adopcji Pirata. Hmmmm...myślę, że podjęła bym ją jeszcze jakieś sto razy;)
sobota, 20 lipca 2013
Wrażenia z pierwszego tygodnia – kto tu rządzi?
Pirat w domu już grubo ponad tydzień J To był bardzo intensywny
tydzień dla mnie, a dla niego to chyba najintensywniejszy w życiu!
Największym sukcesem tego tygodnia jest to, że będziemy
mogli chyba powoli rozwijać dywan. Z małą pomocą pani weterynarz, moją i Rafała
determinacją oraz niebagatelną inteligencją Pirata udało się ustalić gdzie
trzeba się załatwiać.
Oprócz tego, jak widać obok, komenda „siad” opanowana
do perfekcji!
Chodzenie przy nodze też nie sprawia kłopotu. Powiem nawet,
że kiedy idę z Piratem przez miasto jestem całkiem dumna, że mam takiego
wyszkolonego pieska. Podczas kiedy inni właściciele są wyprowadzani przez
swoich pupili my idziemy sobie łapa w łapę szybkim marszem jak starzy, dobrzy
kumple
( no.. ja nie jestem znowu taka stara, Pirat w sumie też nie – dobrze,
że tego nie słyszy, bo jeszcze by się obraził!).
Pirat dużo myśli. Patrzy na wszystko co robię, jest
ciekawski, analizuje. W tramwaju zawsze musi stać przy oknie, żeby wszystko widzieć.
No i kolejny wielki sukces: Pirat zapoznał się z Brunonem
(ta sama rasa ;) ), który mieszka u moich rodziców. Byliśmy już dwa razy razem
na spacerze w lesie i mimo, że Bruno to rozpieszczona zawadiaka jakich mało
(pozdrawiam mamo, wiem, że to czytasz) czuję w kościach, że w przyszłym roku o
tej porze będą już najlepszymi kumplami.
Piracik kocha inne psy. Na szczęście spotykamy dużo
wyluzowanych właścicieli ( w lesie i w marinie) więc spokojnie może się
obwąchiwać z różnymi psami czym jest zawsze bardzo podekscytowany. I powiem w
tajemnicy, że widać, że on m a r z
y o bieganiu. Hasa po lesie jak źrebak
i tylko ta nieszczęsna smycz go limituje. Poznał już też miejscowe kaczki,
łabędzie i ryby. Ryby należą do jego wielkich fascynacji i czasami boje się, że
skończy się to niespodziewaną kąpielą w Motławie.
Pani Basia ciągle z nim rozmawia, a panowie ochroniarze
cieszą się z towarzysza służby i „psa obrońcy” mimo iż oprócz ochraniania mariny muszą teraz dodatkowo pilnować swojego drugiego śniadania ;)
Żeby nie było tak słodko Pirat, owszem kochany, ale popisuje
się swoim charakterkiem na każdym kroku i należy raczej do uparciuchów.
Nałogowo grzebie we wszystkich możliwych napotkanych śmietnikach! Zna już chyba
wszystkie śmietniki w mieście i o zgrozo od czasu do czasu uda mu się wyciągnąć
coś dla siebie.
Jedną z jego ulubionych rozrywek jest również wspinanie się
na wszelkiego rodzaju stoły, blaty, biurka i inne meble na których znajduje się
jedzenie. W starciach Pirat – naleśniki – my czy Pirat – kanapki – my, na razie
niestety przegrywamy, ale Rafał wymyślił metodę na spryskiwacz, która (o ile zdążymy wydedukować dostatecznie
szybko co się święci) skutecznie zniechęca do takich wybryków. Metoda jest
łatwa i jak się można domyśleć polega na ataku wodnym ze spryskiwacza w
momencie przyczajki na kanapki, placki czy kurczaka.
Czas upływa nam na ustalaniu hierarchii, bo Pirat raczej nie
jest typem, który tylko marzy o tym, żeby się podporządkować i podążać za
przywódcami stada czyli mną i Rafałem ;P Sprawdza nas na każdym kroku i
uwierzcie mi, że to jest prawdziwa szkoła charakteru! Czasami wydaje mi się, że
to ja bardziej bym chciała, żeby wskoczył na kanapę albo spał ze mną w łóżku
niż on! Dodatkowym wyzwaniem jest to, że on naprawdę jest głuchy jak pień ;P
Kiedy zrobi coś źle nie można po prostu po ludzku skarcić go słowami tylko trzeba
się nagimnastykować, żeby w jakiś inny sposób przekazać mu, że to co zrobił nie
było fajne. On na końcu i tak robi zawsze taką słodką minkę mówiącą „jaaa? Ja
coś zrobiłem? Ale o co chodzi? Jestem taki słodziutki, niewinny i kochany, a ten naleśnik po prostu
powiedział mi na ucho, że muszę go szybko zjeść!”.
P.S. Właśnie zaczaił się na drożdżówkę – spryskiwacz nie
pomógł! Zostały dla mnie tylko okruszki – przy Piracie chyba poprawi mi się
sylwetka! ;))
Martwimy się też jego wynikami, ale jesteśmy pod opieką bardzo dobrej lecznicy w Gdańsku - Amicis. Piracior już łyka żelazo (syrop dla niemowląt to obecnie jego ulubiony przysmak), a po weekendzie dowiemy się wszystkiego ostatecznie z badań moczu. Staram się być dobrej myśli, na szczęście mam ten wewnętrzny spokój, który daje opieka dobrych weterynarzy.
piątek, 12 lipca 2013
Dzień adaptacyjny i pierwszy dzień w pracy.
Konik w nadmorskim parku ;)
Na życzenie: zdjęcie na tle morza.
W restauracji zachowywał się jak wyszkolony piesek.
Pierwszy obchód w pracy! Poznał już panią kierownik, ochroniarzy, panów konserwatorów, a pani Basia, która u nas sprząta i ma bardzo donośny głos próbowała się z nim porozumieć mimo zapewnień, że on nie dosłyszy;)
Praca biurowa jest dużo nudniejsza od tej w terenie...
Po całym dniu czas na zasłużony odpoczynek ^^
Wzruszam się kiedy na niego patrzę. Ten pies stracił przez człowieka tyle czasu! Po jednym dniu u mnie jest tak grzeczny, jakby przeszedł wszystkie stopnie psiego szkolenia (no może prawie wszystkie;) ). Na kei wszyscy się nim zachwycają, usłyszał nawet kilka komplementów, że wygląda młodziutko. Z radością wita się z innymi psami (nawet na smyczy), a wczoraj pewna pani z łódki chciała go zabrać ze sobą. Sam wskakiwał na jej jacht, a ona tęskniła za swoim pieskiem, którego nie mogła wziąć w rejs, bo boi się wody. No, ale to chyba jasne, że tutaj już nikt go nie odda, nawet za największe pirackie skarby ;)
wtorek, 9 lipca 2013
Jesteśmy w domu :)
Dotarliśmy!
O matko nie wiem co tu na szybko napisać, bo ten mały szaleje i trzeba go pilnować!
Pirat obwąchuje każdy kącik, a na dworze każde zdziebełko trawy. Wszystko jest taaaakie interesujące! Chciałby ogarnąć tym nochalem cały świat.
W domu pierwsze co zrobił to wskoczenie na łóżko - a jakże by inaczej! Po paru szturchnięciach pod żeberka i stanowczym geście wskazującym podłogę zaczął posłusznie schodzić za co otrzymywał przysmaki. Ale Pirat nie jest naiwniakiem - dziesięć minut zajęło mu wywnioskowanie, że wskoczenie i zeskoczenie z kanapy równa się smakołyk. Mamy tu więc istne agility.
Dobrał się też do śmietnika, ale po kilku kuksańcach w celu wytrącenia równowagi stracił zainteresowanie obiektem. Myślę, że on będzie wszystko w mig pojmował! Generalnie będziemy opierać się na bodźcach dotykowych i gestach.
Obecnie zajmuje go lustro - jak na pięknisia przystało wodzi nosem za swoim odbiciem i fascynuje go to o wiele bardziej niż nowe zabawki.
Nasz dywan niestety okazał się również łudząco podobny do trawki, a tym samym ochrzczony przez nowego lokatora. Kiedy zobaczyłam co się święci jedyne co wpadło mi pod rękę to gazeta, która odrobinę uratowała sytuację. Pech chciał, że był to AutoŚwiat od niepamiętnych czasów kolekcjonowany przez Rafała! No cóż - AutoŚwiat wylądował w koszu. Tylko nic mu nie mówcie!;)
Zdążyliśmy też odwiedzić już sklep zoologiczny w którym okazało się, że Piracik jest sławny ("ooo, to ten facebookowy pies! trójmiasto wita!") i dostał gratisowy posiłek oraz dużo miziania.
Potem zawitaliśmy do weterynarza z pobliskiej ulicy, który zaczipował Pirata (był bardzo dzielny!) i obciął mu pazurki. Oprócz tego pan Wet zapowiedział walkę o ząbki naszego bohatera, ale to już później kiedy największy stres odejdzie w niepamięć. Oczywiście odstaliśmy dodatkowe paczuszki z karmą no i za wizytę nie zapłaciliśmy zupełnie nic! Wszyscy Pirata uwielbiają i kochają i otwierają przed nim swoje serducha : ) Musi mieć w sobie to COŚ :)
Teraz właśnie zwinęłam tymczasowo dywan, aby do reszty nie został uznany za wychodek, ale Piracior od razu sam znalazł swoje miejsce. No zgadnijcie gdzie? Zobaczcie na zdjęcie poniżej:
Nie miał żadnych wątpliwości, że ta miękka kanapka to dla niego :)
O matko nie wiem co tu na szybko napisać, bo ten mały szaleje i trzeba go pilnować!
Pirat obwąchuje każdy kącik, a na dworze każde zdziebełko trawy. Wszystko jest taaaakie interesujące! Chciałby ogarnąć tym nochalem cały świat.
W domu pierwsze co zrobił to wskoczenie na łóżko - a jakże by inaczej! Po paru szturchnięciach pod żeberka i stanowczym geście wskazującym podłogę zaczął posłusznie schodzić za co otrzymywał przysmaki. Ale Pirat nie jest naiwniakiem - dziesięć minut zajęło mu wywnioskowanie, że wskoczenie i zeskoczenie z kanapy równa się smakołyk. Mamy tu więc istne agility.
Dobrał się też do śmietnika, ale po kilku kuksańcach w celu wytrącenia równowagi stracił zainteresowanie obiektem. Myślę, że on będzie wszystko w mig pojmował! Generalnie będziemy opierać się na bodźcach dotykowych i gestach.
Obecnie zajmuje go lustro - jak na pięknisia przystało wodzi nosem za swoim odbiciem i fascynuje go to o wiele bardziej niż nowe zabawki.
Nasz dywan niestety okazał się również łudząco podobny do trawki, a tym samym ochrzczony przez nowego lokatora. Kiedy zobaczyłam co się święci jedyne co wpadło mi pod rękę to gazeta, która odrobinę uratowała sytuację. Pech chciał, że był to AutoŚwiat od niepamiętnych czasów kolekcjonowany przez Rafała! No cóż - AutoŚwiat wylądował w koszu. Tylko nic mu nie mówcie!;)
Zdążyliśmy też odwiedzić już sklep zoologiczny w którym okazało się, że Piracik jest sławny ("ooo, to ten facebookowy pies! trójmiasto wita!") i dostał gratisowy posiłek oraz dużo miziania.
Potem zawitaliśmy do weterynarza z pobliskiej ulicy, który zaczipował Pirata (był bardzo dzielny!) i obciął mu pazurki. Oprócz tego pan Wet zapowiedział walkę o ząbki naszego bohatera, ale to już później kiedy największy stres odejdzie w niepamięć. Oczywiście odstaliśmy dodatkowe paczuszki z karmą no i za wizytę nie zapłaciliśmy zupełnie nic! Wszyscy Pirata uwielbiają i kochają i otwierają przed nim swoje serducha : ) Musi mieć w sobie to COŚ :)
Teraz właśnie zwinęłam tymczasowo dywan, aby do reszty nie został uznany za wychodek, ale Piracior od razu sam znalazł swoje miejsce. No zgadnijcie gdzie? Zobaczcie na zdjęcie poniżej:
Nie miał żadnych wątpliwości, że ta miękka kanapka to dla niego :)
Wszystko, jest dla niego naprawdę nowe! Obserwuje mnie teraz uważnie gdy stukam na klawiaturze - jest uroczy.
W podróży był aniołkiem. Jeszcze raz dziękuję wszystkim którzy umożliwili nasz wielki powrót, a dziś w szczególności chciałabym podziękować firmie Linora zajmującej się profesjonalnym przewozem zwierząt na terenie Polski i Europy. Wspaniali ludzie prowadzą tą firmę! Dziękuję p. Rafałowi - współwłaścicielowi i zarazem kierowcy za wspaniałą podróż i garść cennych porad! Nie można było sobie wymarzyć lepszego transportu - transporter, miejsce dla mnie tuż obok, klimatyzacja, spacerki, fajna muzyka i fachowe porady!
Niedługo Rafał wraca z pracy - poznają się z Piratkiem, a potem idziemy na wspólny spacer, żeby malucha zmęczyć przed nocą. Tyle emocji w jeden dzień, że wszyscy chyba padniemy jak zabici;)
DZIĘKUJĘ: Izie i Robertowi (oraz Spartkowi za wspaniałe przywitanie), Magdzie, Basi i Iwonie!!! Jesteście wspaniałymi, dobrymi ludźmi - bez Was nic by się nie udało. Jeszcze nigdy na raz tylu ludzi mi nie pomogło. Trudno wyrazić moje uczucia względem Was słowami - powiem tyle: mam nadzieję jeszcze wrócić na Śląsk! :)
Jestem, a właściwie mam nadzieję JESTEŚMY bardzo szczęśliwi:) Jak trochę odetchniemy to idziemy kąpać pięknisia. Daje się już ładnie głaskać, patrzy mi w oczy, a teraz padł na posłanku i śpi. Ja też zaraz padnę! ;)
piątek, 28 czerwca 2013
Dzień dobry!
Chciałabym aby ten blog był podziękowaniem dla wszystkich,
którzy zaangażowali się w pomoc Piratowi – dla tych którzy go wspierali i dla
tych dzięki którym będziemy z Piratem mogli wrócić z Jastrzębia Zdroju do domu
w Gdańsku busem przystosowanym do przewozu zwierząt. To dla mnie naprawdę wiele
znaczy, bo nie mam samochodu, który nadawałby się na tak długą trasę, a nawet
gdybym miała to ta podróż była by dla mnie bardzo dużym obciążeniem finansowym.
Czuję się niezwykle wyróżniona przez wszystkich, którzy zdecydowali się pomóc,
ale doceniam też tych którzy chcieliby, ale nie mogą. Życzę Wam wszystkim, żeby
ktoś kiedyś też Wam pomógł. Na mnie możecie liczyć : )
Musicie też wiedzieć, że ogromną rolę w tym przedsięwzięciu
odegrało moje szefostwo. Głównym
warunkiem adopcji Pirata była dla mnie możliwość przychodzenia z nim do pracy.
Gdyby nie wielkie serce mojej kierowniczki, plan by się nie powiódł. Przekonała
naszego wspólnego szefa i w ten sposób wszyscy już czekamy na Pirata.
Myślę, że będzie się tu świetnie czuł. I to nie tylko ze
względu na swoje imię. Pracuję w przystani żeglarskiej – jest tu dużo zieleni,
dużo spokoju i wiele sympatycznych osób.
Plan jest następujący:
7 lipca o godz. 20:54 wyjeżdżam pociągiem z Gdańska do
Katowic. Na miejscu będę o 6:42, zjem coś i ruszam do Jastrzębia Zdroju. Tam przejmie
mnie Iza Osińska, głównodowodząca wydarzenia i razem pojedziemy do Pirata. W
trakcie zamierzam odhaczyć ostatnie punkty na liście z wyprawką dla Pirata
(przyznam się, że połowę rzeczy kupiłam jeszcze przed wizytą p/a). Ta cudowna kobieta zapewnia mi też nocleg! Z
samego rana, przed 6 jedziemy do schroniska, odbieramy psiaka, a Magdalena (jeżeli to ciągle aktualne) wiezie nas do Katowic i o 7:00 ruszamy
z Piratem w dłuuugą drogę do domu.
Trzymajcie kciuki : )
Subskrybuj:
Posty (Atom)