piątek, 4 października 2013

Nasz kochany Piracik odszedł...

Przegrałam z jego chorobami, które były nieuleczalne. Pozostawił mnie w poczuciu ogromnego żalu i porażki. To co jest jednak najgorsze, to tęsknota za mokrym nosem, oklapłym uchem, tak rzadko merdającym ogonkiem i jego ślepymi oczkami, które zawsze zwrócone były w moją stronę. Wiem, że mimo wszystkich swoich niepełnosprawności potrafił kochać i kochał mnie.

Dałam mu wszystko co mogłam, ale nie potrafiłam go wyleczyć. Był pieskiem specjalnej troski i przez to pokochałam go jeszcze bardziej. Ostatnie dni spędził w naszym łóżku czując ciepło swojego stada. Nie był sam. Głaskaliśmy go, uspokajaliśmy kiedy był nerwowy i staraliśmy się powstrzymać przed upadkami. Nosiliśmy go na rękach, wstawaliśmy w nocy kiedy się budził i zmienialiśmy pampersy. Był dobrym zwierzakim, jego największym przysmakiem były tabletki, których dostawał bardzo wiele.

Kiedy leżałam z nim na łóżku marzyłam o tym żeby był zdrowy. Tego nam było trzeba. Nie potrafię opisać słowami jak bardzo boli mnie jego śmierć. Mam nadzieję, że wreszcie jest spokojny.

Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę, bo to jest dla mnie traumatyczne przeżycie. Serce mi się rozdziera, bo Pirat nie zasłużył na swój los.

Dziękuję wszystkim za pomoc. To były wyjątkowe chwile.

Piraciku - nigdy się z tym nie pogodzę, byłeś dobrym pieskiem.Żałuję, że nie spotkalismy się wcześniej...,że nie mogłam dać Ci więcej.