środa, 28 sierpnia 2013

Biorę się w garść! :)

No dobrze, wakacje się kończą i niedługo zawita jesień. Bardzo lubię tę porę roku. Może to nietypowe, bo liście, deszcze i słoty kojarza się powszechnie ze spadkiem nastroju i ogólnie słabym samopoczuciem, ale we mnie zawsze wstepują nowe siły! Ten okres roku to w moim kalendarzu wspaniały czas, kiedy mogę wykorzystać zgromadzone przez wakacje siły i zabrać się do nowych przedsięwzięć! Myślę, że Pirat jeszcze ma kilka takich jesieni przed sobą i chcę powalczyć aby było ich jak najwięcej :)

Nie tylko dla Was, ale i dla siebie postanowiłam uporządkować wszystko co wiem na temat jego stanu zdrowia. Obecnie sutuacja wygląda nastepująco:

Wyniki krwi dużo lepsze (jest kilka różnych współczynników, ale jeden świadczący o stanie wątroby jest najważniejszy, reszta oscyluje wokół normy) -


30.07.2013                                              20.08.2013                         norma
ALT  479                                                 ALT 99                                3-50

Cieszy mnie ta poprawa. Nie wiem czy już o tym pisałam, a jeśli tak to powtórze dla uporządkowania, przy ostatnim usg wykryto zatrzymanie żółci w wątrobie. Na to Pirat dostał lek Sylimarol, który dzielnie łyka rano po jedzonku. Dostał równiez dwa różne leki na padaczkę ( najpierw silniejszy, później słabszy) jednak oba nie przyniosły rezultatów, a wręcz pogorszyły objawy. Pirat po nich przewracał się, był skołowany i ospały. Jestem cały czas w kontakcie telefonicznym z panią weterynarz, która zadecydowała o odstawieniu leków. Stwierdziła, że skoro oba nie pomagaja to może to wcale nie być padaczka, a na przykład jakiś ukryty nowotwór. Szczególnie martwi ją zanik mięśni na głowie Pirata. Umówiłyśmy się tak, że jutro idę do lecznicy wymienić leki padaczkowe na wątrobowe. Jeżeli chodzi o stan zdrowia Pirata to pewne jest to, że występuje w jego wątrobie zatrzymanie żółci. Leki mają pomóc. Za około tydzień będzie miał kolejne badanie krwi. Oprócz tego wterynarz skieruje nas do zaprzyjaźnionego neurologa, który mógłby przeprowadzić kompleksowe badanie. Wydaje mi się, że mogłoby to nam dużo powiedzieć. Neurologia nawet u ludzi wydaje się czarną magią, ale czuję, że być może ten lekarz będzie w stanie odpowiedzieć na część pytań. Tak to wszystko wygląda na dzień dzisiejszy.

Oprócz tego mamy się dobrze. Przez ostatnich kilka dni udaje nam się uniknąć załatwiania się w domu. Pirata pęcherz mówi "dość" zazwyczaj około 4 w nocy więc niestety trzeba z nim wtedy wyjść, ale to się opłaca, bo w domu czysto. Dzisiaj Rafał wyszedł z nim w nocy i jestem mu za to OGROMNIE wdzięczna :)

 Przybrał trochę, ale bez obaw - waga w normie! Kto by pomyślał, że będzie z niego pulpet!:)
Pirat się do mnie przywiązuje. To niesamowite. Nie odstępuje mnie na krok i zawsze stara się być jak najbliżej. W biurze mimo iż wydaje się spać jak kamień, kiedy tylko wyjdę na chwilę do innego pomieszczenia po sekundzie słysze za sobą "cykanie" pazurków po posadzce i widze te dwa zaspane ślepka, które jak stwierdzili weterynarze nie widzą mnie, ale dla mnie patrzą bardzo mądrze.

Pirat ma specjalne "łóżko" dla psich seniorów z gąbki, która zapamiętuje kształt ciała i dzięki temu odciąża stawy. Nie wiem czy to naprawdę działa, ale posłanie wydaje się być mega wygodne.  Śmiejemy się często, że ma lepsze spanie niż my. Oczywiście Pirat i tak woli naszą kanapę, która chyba pamięta jeszcze czasy PRL-u ;) Za nic nie daje się wyrzucić z łóżka i wskakuje na nie na oślep (dosłownie w jego przypadku ;) po sto razy. Najnowsza metoda opiera się na tym, że zasypia u nas, a potem przenosimy go na jego materacyk. Haha, czuję się jakbym miała dziecko ;) Dość leciwe dziecko ;)

Dzisiaj pierwszy raz od lipca wracam na trening Smoczych Łodzi, które porzuciłam na rzecz Pirata. Stwierdziłam, że już czas, aby zostawić go na dwie godziny samego. Treningi wioślarskie są super i bardzo mi tego brakowało. Pirat już kilka razy został sam więc mam nadzieję, że dzisiaj nie będzie problemu. Zostawiam go w biurze z ochroniarzem i zaraz po treningu wracamy do domu. Jak zwykle trzymajcie kciuki!

Pozdrawiam pracowników i pacjentów NZOZ Hermed, których troskę o nasze losy wyczuwam nawet na tak wielką odległość :*


czwartek, 22 sierpnia 2013

Leczenie...

W pociągu :)
Jesteśmy juz po urlopie nad jeziorem. Pogoda na szczęście dopisała, Pirat też.

Nie wiem jak to się dzieje, że czas ucieka mi przez palce i zawsze kilka dni mija zanim już na poważnie uda mi się coś tutaj napisać. Dzisiaj chę tylko zdać szybkie sprawozdanie ze stanu zdrowia Pirata. Szczerze mówiąc to wszystko się wokół tego toczy teraz - i tak nie mogłabym tu nic innego napisać, bo Pirat jest słaby, sprawia trochę kłopotów i mamy jak na razie więcej zmartwienia niż pociechy, ale to nie jest narzekanie z mojej strony tylko realny opis sytuacji. Kocham go tak samo jak zawsze, ale każda miłośc miewa kryzysy;) Pirat zasikuje wszystko co się da. Prawdopodobnie jest to związane również z nadmierną ilością wypijanej wody (przez wątrobę albo ból stawów jeszcze nie wiemy). Ciężko jest go opanować. Nie daje żadnego znaku, nic - po prostu nie rozumie gdzie należy się załatwiać. Na jesień przeprowadzamy się do nowego mieszkania i nie mamy pomysłu jak zaradzić temu problemowi. Chyba będziemy zakładać mu na noc pampersy! Z pęcherzem nie wykryto żadnych problemów więc sama nie wiem...

Byłam wczoraj u weterynarza - wyniki wątroby się poprawiły! Badanie krwi nie jest wzorcowe, ale dużo lepsze niż wcześniej. Oprócz tego kolejne usg i diagnoza - zatrzymanie żółci. Dostał na to tabletki, które grzecznie łyka. Pirat ma już chyba dosyć weterynarzy, bo zaczyna się buntować i tak jak kiedyś pobieranie krwi i usg nie było problematyczne to teraz trzeba mu ubierać kaganiec. W związku z lepszymi wynikami wdrożone zostało leczenie padaczki czyli Luminal. Na razie nie przyjmuje się zbyt dobrze, Pirat przewraca się o własne łapy i nie trafia w drzwi :( Serce się kraje jak się na niego patrzy - nie umiem mu lepiej pomóc i to jest okropne. Wyczytałam na forach, że to normalne, że przez pierwsze dni są takie objawy po Luminalu, ale za dwa dni mam jeszcze konsultację z wetem dotyczącą stanu zdrowia Pirata po lekach więc wszystkiego się jeszcze dowiem. Dostał też leki przeciwbólowe w zastrzyku i syropie na stawy.

Za dwa tygodnie kolejne badania. Powiem szczerze - nie jesteśmy wszscy w najlepszej formie, ale liczę, że to minie!

Dziękuję za pomoc, którą otrzymuję od pewnej Pani doktor i pacjentów przychodni.

Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży.


Pierwszy raz w wodzie - jezioro Krzywe

Wilczy Szaniec jest przyjazny czworonogom - moglismy zwiedzać bez problemu

Pirat na żaglówce! 

środa, 7 sierpnia 2013

Krok po kroczku...

Każda chwila jest dobra na drzemkę - tu, w posłaniu Brunona.
Dzień dobry Państwu!

Przede wszystkim chciałabym się usprawiedliwić, że tak rzadko tu piszę, ale wiecie jak wygląda życie. Praca - dom. To tak w skrócie ;) No, ale w przyszłym tygodniu urlop więc powinno przybyć zdjęć. Pozdrawiam wszystkich, którzy nie zapominają o Piracie i wspierają nas myślami oraz tych, którzy wciąż oferują pomoc i na których można liczyć. To dla mnie bardzo ważne!

Dzisiaj jest szczególny dzień – Rafał i moja mama mają urodziny! Jeszcze raz tutaj pragnę złożyć im życzenia – są naprawdę niezastąpieni. Życzcie im zdrowia – to chyba w życiu najważniejsze. Może ktoś z Was też ma dzisiaj urodziny/imieniny, albo będzie miał – wszystkiego najlepszego, jesteście fajnymi, wartościowymi ludźmi.

A teraz do rzeczy:
Jest poprawa! Na początku miałam dużo chwil załamania – nie ukrywam, ale Pirat teraz już na to nie pozwala. Nadal śpi całymi dniami, ale to wiąże się raczej z falą upałów, których przecież nie wytrzymują nawet ludzie nie noszący na sobie futra i mogący się pocić. Dopiero wieczorami powraca dawna natura tego liska. Mimo problemów z tylnymi łapami wyspecjalizował się we wszelkiego rodzaju abordażach na łóżko ( o ile istnieją różne rodzaje abordażu – jeśli nie, to Pirat jest pionierem) i nie ma przelewek – to nie francuski kanapowiec. Wskakuje na łóżko z pełnym impetem niezależnie od tego czy akurat my się na nim znajdujemy, i że trafia łapą prosto w czyjś nos. Czasami myślę, że zaraz spadnie z sufitu. Zdarza się, że nagle odechciewa mu się wejścia po jakichś schodach i trzeba go nieść  – prawdopodobnie wtedy oszczędza siły na wieczór ;)
Po cichu muszę przyznać, że liczę na lepsze wyniki. To dopiero za tydzień, ale czuję, że może być lepiej. A wtedy będzie szansa na leczenie padaczki, której lekkie napady da się u niego często zaobserwować. Głównie chodzi o niekontrolowane drżenie łapek, lekkie wywrotki i wgapianie się w nie-wiadomo-co. Jeżeli chodzi o tylne łapy to myślę, a nawet jestem pewna, że coś więcej jest na rzeczy. Wydaje mi się, że ma chore stawy. Na razie kupiłam witaminy dla psich seniorów, a może po konsultacji dostaniemy coś więcej. Chociaż wiadomo jak to jest – ja jestem niecierpliwa, a ten biedny lekarz też pewnie nie może pakować w Pirata wszystkiego na raz. Na razie to niczego nawet z powodu wątróbki.

Pilnowanie Pirata żeby niczego nie podjadł między swoimi dietetycznymi posiłkami to nauka samodyscypliny i porządku! Żadna okruszyna czegoś co nadawałoby się do spożycia nie może pozostać ani na chwilę bez opieki, żaden papierek nawet! Śmietnik opróżniamy dwa razy dziennie. Co gorsza ten cwaniak nauczył się otwierać pojemnik z karmą więc wszystko znajduje się teraz w bezpiecznej odległości (nie wiem czy taka istnieje dla niego) albo jest opancerzone. RAZ porwał dwa kawałki gorzkiej czekolady co przyprawiło nas o palpitację serca. RAZ wskoczył niemalże na stół restauracji i wyszarpał mi kawałek pizzy (ludzie już pewnie myślą, że go głodzimy ;P) No ale każde takie zdarzenie sprawia, że jesteśmy bardziej czujni i wiemy czego można się spodziewać po tym gagatku. Ja chyba żałuję jego diety tak samo jak on, bo zdążyłam mu już nakupować caaały pojemnik wszelkiej maści śmierdzących przysmaków, których teraz nie mogę mu dać. Zamierzamy to oddać do schroniska w Sopocie – które również pozdrawiam, bo wiem, że ktoś z wolontariuszy zagląda na tego bloga.

Oprócz tego pacjent idealny – wcina wszystkie lekarstwa jak największe delicje.
Nadal zdarza mu się nasikaćL Jest jednak o niebo lepiej niż było.
Nie wrzucam teraz zdjęć ze spacerków większych, bo przy 30 stopniach w dzień i w nocy staramy się jak najmniej wystawiać go na słońce i duchotę. No i myślę, że może taki odpoczynek posłuży leczeniu. Sama p. weterynarz też nie zalecała wielkiej aktywności.
Dam znać co i jak po następnej wizycie. Jak zwykle – trzymajcie kciuki.

Pirat czasami wydaje mi się strasznym smutasem :( Nie reaguje na spotkanie z człowiekiem jakby się tego oczekiwało od przeciętnego psa. Ale jest niesamowicie łagodny. Największa radością jest dla niego spotkanie z innymi psami. W innych sytuacjach niestety nie uświadczy się widoku jego merdającego ogona. Mam na tym polu już jednak ze dwa małe sukcesy - a właściwie dwa małe merdnięcia na mój widok ;) Niepewne i nieśmiałe ale TAK cięszą!