piątek, 4 października 2013

Nasz kochany Piracik odszedł...

Przegrałam z jego chorobami, które były nieuleczalne. Pozostawił mnie w poczuciu ogromnego żalu i porażki. To co jest jednak najgorsze, to tęsknota za mokrym nosem, oklapłym uchem, tak rzadko merdającym ogonkiem i jego ślepymi oczkami, które zawsze zwrócone były w moją stronę. Wiem, że mimo wszystkich swoich niepełnosprawności potrafił kochać i kochał mnie.

Dałam mu wszystko co mogłam, ale nie potrafiłam go wyleczyć. Był pieskiem specjalnej troski i przez to pokochałam go jeszcze bardziej. Ostatnie dni spędził w naszym łóżku czując ciepło swojego stada. Nie był sam. Głaskaliśmy go, uspokajaliśmy kiedy był nerwowy i staraliśmy się powstrzymać przed upadkami. Nosiliśmy go na rękach, wstawaliśmy w nocy kiedy się budził i zmienialiśmy pampersy. Był dobrym zwierzakim, jego największym przysmakiem były tabletki, których dostawał bardzo wiele.

Kiedy leżałam z nim na łóżku marzyłam o tym żeby był zdrowy. Tego nam było trzeba. Nie potrafię opisać słowami jak bardzo boli mnie jego śmierć. Mam nadzieję, że wreszcie jest spokojny.

Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę, bo to jest dla mnie traumatyczne przeżycie. Serce mi się rozdziera, bo Pirat nie zasłużył na swój los.

Dziękuję wszystkim za pomoc. To były wyjątkowe chwile.

Piraciku - nigdy się z tym nie pogodzę, byłeś dobrym pieskiem.Żałuję, że nie spotkalismy się wcześniej...,że nie mogłam dać Ci więcej.

niedziela, 15 września 2013

Garść dobrych wiadomości!

W piątek spędziliśmy parę owocnych godzinek w lecznicy! Pierwszy raz wyszłam stamtąd w pełni zadowolona :) Zaszczepiłam go przeciwko wściekliźnie i zrobiłam badania krwi. Wskaźnik wątrobowy ALT cały czas spada. Dwa tygodnie temu było to 99 a w piątek 74! Do normy brakuje nam jeszcze 24 oczka w dół, ale rokowania są dobre, bo Pirat jest na małej dawce leku, a wyniki i tak się poprawiają.Podreperowana wątroba oznacza spełnienie mojego marzenia: Za dwa tygodnie, po kolejnych badaniach krwi Pirat będzie mógł mieć usunięty kamień z zębów!!! Już nie mogę doczekać się jak będzie mu pachniało z mordki miętą;) To naprawdę dobre wieści i jak wszystko dobrze pójdzie Pirat za dwa tygodnie będzie miał już wszystkie wyniki w normie.

Pragnę wyrazić OGROMNE poddziękowania pracownikom Hermed-u, którzy postanowili wziąć Pirata pod swoją pieczę i przekazali mi 100 zł na leczenie Pirata. Jesteśmy BARDZO wdzięczni. Kwotę tę przeznaczam na wizytę u specjalisty neurologa, gdyż tyle własnie kosztuje. Niestety mogę się tam udać dopiero na koniec miesiąca, bo gabinet jest poza miastem i będzie to większa wycieczka. Nie mogę się doczekać, mam nadzieję, że uda się postawić jakąś diagnozę.

Z Piratem co raz lepiej. Jest energiczny i co raz bardziej czuły na ludzki dotyk. Jest z nim śmiechu co nie miara, bo to wielki uparciuch. Bitwa o kanapę cały czas trwa i chyba tak już zostanie ;) Po dwóch miesiącach od kiedy jesteśmy razem mogę powiedzieć, że widze zmiany w jego zachowaniu. Wszystko idzie bardzo powoli, ale co najwazniejsze - ku lepszemu.

Ostatnio przeczytałam, że 10 letni pies odpowiada 56 letniemu człowiekowi. Niektórzy panowie w tym wieku dopiero biorą sobie młode 20 letnie żony, tak więc doszłam do wniosku, że Pirat jest w kwiecie wieku i wszystko jeszcze przed nim :)
Walka o kanapę skończyła się tak, ze ja siedziałam z psem w jego posłaniu ;P



 Na początku tygodnia jak zapowiadałam byliśmy w Olsztynie i poszliśmy na spacer z tamtejszymi bezdomniakami. Było wspaniale. Na początku pracownica schroniska nie za bardzo chciała nam zaufać, albo nie chciala nas po prostu wystraszyć i wskazała nam do wyprowadzenia dwie siostry - największe schroniskowe bezzębne babcie;) Coś jednak w tym musi być. Było bardzo miło, babcie zasapały się niemiłosiernie, ale były bardzo milusińskie.
Potem dla kontrastu dostaliśmy czarnego Figo, młodziaka o ognistym temperamencie, który przeczołgał nas po lesie. Zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia. Mam nadzieję, że trafi w dobre sportowe ręce, bo to przyszły medalista agility moim skromnym zdaniem.
 Pan Poduszka (taką wymyśliliśmy mu ksywę, bo wygląda jak wielki futrzany jasiek na czterech łapach) nawet nie próbował dotrzymywać mu tempa więc biegaliśmy na zmianę. Pan Poduszka to super psiak, bardzo pozytywny, optymistyczny i przyjazny, zapatrzony w człowieka jak w obrazek, który niezmordowanie podążałby za swoim właścicielem. Niestety ten ostatni jeszcze go nie odnalazł za kratkami :(

Pozdrawiamy!

sobota, 7 września 2013

Szybka notka.

Pirat i jego Sucha Bułka ;)
Byłam w lecznicy kupić karmę i skonsultować ogólny stan zdrowia Pirata. Na razie ciągle podajemy tabletki na wątrobę (których nazwy niestety nie mogę za nic zapamiętać) plus "ludzki" sylimarol. Dzisiaj w lecznicy była nie znana mi jeszcze pani doktor, której opowiedziałam wszystko jak to mniej więcej teraz wygląda. Główny nasz problem teraz to potykanie się, drganie łap, przewracanie się i częste sikanie. O ile w pracy mogę temu zapobiec, to zaskoczona o czwartej w nocy odgłosem oddawanego moczu na drzwi - już ciężej. W związku z tym zapadła decyzja o zakupie pampersów. Zawsze mówiłam, że Piracik to jak niemowlę ;P

Do tego pani doktor przepisała nowy lek: Karsivan 50mg. Podobno bardzo dobry dla starych psów po przejściach, który o ile w ogóle pies na niego zareaguje przynosi znaczne efekty i poprawia stan oraz kontakt z właścicielem. Tego potrzebujemy u Pirata. Trzymajcie kciuki - mam nadzieję, że zadziała. Okres testowy to pięć dni. Lek niestety bardzo drogi 1,10 zł za tabletkę (dzienna dawka teraz to trzy tabletki), a jeśli zadziała trzeba go podawać dożywotnio. I tak mam nadzieję, że okaże się "lekiem cud" i Pirat całkiem odzyska wigor:) 


Oprócz tego poruszę jeszcze jeden temat, dość niewygodny może, ale jest jak jest. Piratowi zdarza się ugryźć nas lub wykazywać w stosunku do nas chwilową agresję. Dzieje się tak najczęściej przy próbie ściągnięcia go z kanapy lub poprowadzenia w innym kierunku niż mu się podoba. Wydaje mi się, że jest to związane z silniejszymi bodźcami dotykowymi, które być może źle mu się kojarzą. Martwimy się tym, ale będziemy się starać wprowadzić jakieś przekupstwo (typu nagródki, których ostatnio nie dostawał z powodu diety) i postaram się nie ciągnąć go bezpośrednio za obrożę, a za smycz. Pirat na pewno potrzebuje jeszcze dużo czasu. Widać po zachowaniu, że ten pies raczej nic dobrego w życiu nie doświadczył. Balansuje na granicy zaufania i obawy. Czasami widzę, że chce, że się przywiązuje, a momentami wstępuje w niego przysłowiowy diabeł. Wszystko jest utrudnione jego głuchotą i niedowidzeniem – naprawdę ciężko się z nim kontaktować. Moja determinacja, żeby wyprowadzić go na prostą jest jednak ogromna i liczę, że czas leczy rany. 

Cieszę się, że go adoptowałam. Wbrew temu co by się mogło wydawać, mimo iż mam teraz znacznie więcej wydatków i mniej czasu, to zaczęłam więcej pomagać. I wirtualnie i fizycznie. Okazało się, że mozna dużo zdziałać samemu. Najbliższy plan do zealizowania to odwiedzenie Olsztyńskich bezdomniaczków i wyjście z nimi na spacer. W Olsztynie jest możliwość wyprowadzania psów przez każdego chętnego. W poniedziałek i wtorek jesteśmy tam i zamierzamy włączyć się w tą akcję:) Myślę, że będą też jakieś fotki.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie! Buziaki.

środa, 28 sierpnia 2013

Biorę się w garść! :)

No dobrze, wakacje się kończą i niedługo zawita jesień. Bardzo lubię tę porę roku. Może to nietypowe, bo liście, deszcze i słoty kojarza się powszechnie ze spadkiem nastroju i ogólnie słabym samopoczuciem, ale we mnie zawsze wstepują nowe siły! Ten okres roku to w moim kalendarzu wspaniały czas, kiedy mogę wykorzystać zgromadzone przez wakacje siły i zabrać się do nowych przedsięwzięć! Myślę, że Pirat jeszcze ma kilka takich jesieni przed sobą i chcę powalczyć aby było ich jak najwięcej :)

Nie tylko dla Was, ale i dla siebie postanowiłam uporządkować wszystko co wiem na temat jego stanu zdrowia. Obecnie sutuacja wygląda nastepująco:

Wyniki krwi dużo lepsze (jest kilka różnych współczynników, ale jeden świadczący o stanie wątroby jest najważniejszy, reszta oscyluje wokół normy) -


30.07.2013                                              20.08.2013                         norma
ALT  479                                                 ALT 99                                3-50

Cieszy mnie ta poprawa. Nie wiem czy już o tym pisałam, a jeśli tak to powtórze dla uporządkowania, przy ostatnim usg wykryto zatrzymanie żółci w wątrobie. Na to Pirat dostał lek Sylimarol, który dzielnie łyka rano po jedzonku. Dostał równiez dwa różne leki na padaczkę ( najpierw silniejszy, później słabszy) jednak oba nie przyniosły rezultatów, a wręcz pogorszyły objawy. Pirat po nich przewracał się, był skołowany i ospały. Jestem cały czas w kontakcie telefonicznym z panią weterynarz, która zadecydowała o odstawieniu leków. Stwierdziła, że skoro oba nie pomagaja to może to wcale nie być padaczka, a na przykład jakiś ukryty nowotwór. Szczególnie martwi ją zanik mięśni na głowie Pirata. Umówiłyśmy się tak, że jutro idę do lecznicy wymienić leki padaczkowe na wątrobowe. Jeżeli chodzi o stan zdrowia Pirata to pewne jest to, że występuje w jego wątrobie zatrzymanie żółci. Leki mają pomóc. Za około tydzień będzie miał kolejne badanie krwi. Oprócz tego wterynarz skieruje nas do zaprzyjaźnionego neurologa, który mógłby przeprowadzić kompleksowe badanie. Wydaje mi się, że mogłoby to nam dużo powiedzieć. Neurologia nawet u ludzi wydaje się czarną magią, ale czuję, że być może ten lekarz będzie w stanie odpowiedzieć na część pytań. Tak to wszystko wygląda na dzień dzisiejszy.

Oprócz tego mamy się dobrze. Przez ostatnich kilka dni udaje nam się uniknąć załatwiania się w domu. Pirata pęcherz mówi "dość" zazwyczaj około 4 w nocy więc niestety trzeba z nim wtedy wyjść, ale to się opłaca, bo w domu czysto. Dzisiaj Rafał wyszedł z nim w nocy i jestem mu za to OGROMNIE wdzięczna :)

 Przybrał trochę, ale bez obaw - waga w normie! Kto by pomyślał, że będzie z niego pulpet!:)
Pirat się do mnie przywiązuje. To niesamowite. Nie odstępuje mnie na krok i zawsze stara się być jak najbliżej. W biurze mimo iż wydaje się spać jak kamień, kiedy tylko wyjdę na chwilę do innego pomieszczenia po sekundzie słysze za sobą "cykanie" pazurków po posadzce i widze te dwa zaspane ślepka, które jak stwierdzili weterynarze nie widzą mnie, ale dla mnie patrzą bardzo mądrze.

Pirat ma specjalne "łóżko" dla psich seniorów z gąbki, która zapamiętuje kształt ciała i dzięki temu odciąża stawy. Nie wiem czy to naprawdę działa, ale posłanie wydaje się być mega wygodne.  Śmiejemy się często, że ma lepsze spanie niż my. Oczywiście Pirat i tak woli naszą kanapę, która chyba pamięta jeszcze czasy PRL-u ;) Za nic nie daje się wyrzucić z łóżka i wskakuje na nie na oślep (dosłownie w jego przypadku ;) po sto razy. Najnowsza metoda opiera się na tym, że zasypia u nas, a potem przenosimy go na jego materacyk. Haha, czuję się jakbym miała dziecko ;) Dość leciwe dziecko ;)

Dzisiaj pierwszy raz od lipca wracam na trening Smoczych Łodzi, które porzuciłam na rzecz Pirata. Stwierdziłam, że już czas, aby zostawić go na dwie godziny samego. Treningi wioślarskie są super i bardzo mi tego brakowało. Pirat już kilka razy został sam więc mam nadzieję, że dzisiaj nie będzie problemu. Zostawiam go w biurze z ochroniarzem i zaraz po treningu wracamy do domu. Jak zwykle trzymajcie kciuki!

Pozdrawiam pracowników i pacjentów NZOZ Hermed, których troskę o nasze losy wyczuwam nawet na tak wielką odległość :*


czwartek, 22 sierpnia 2013

Leczenie...

W pociągu :)
Jesteśmy juz po urlopie nad jeziorem. Pogoda na szczęście dopisała, Pirat też.

Nie wiem jak to się dzieje, że czas ucieka mi przez palce i zawsze kilka dni mija zanim już na poważnie uda mi się coś tutaj napisać. Dzisiaj chę tylko zdać szybkie sprawozdanie ze stanu zdrowia Pirata. Szczerze mówiąc to wszystko się wokół tego toczy teraz - i tak nie mogłabym tu nic innego napisać, bo Pirat jest słaby, sprawia trochę kłopotów i mamy jak na razie więcej zmartwienia niż pociechy, ale to nie jest narzekanie z mojej strony tylko realny opis sytuacji. Kocham go tak samo jak zawsze, ale każda miłośc miewa kryzysy;) Pirat zasikuje wszystko co się da. Prawdopodobnie jest to związane również z nadmierną ilością wypijanej wody (przez wątrobę albo ból stawów jeszcze nie wiemy). Ciężko jest go opanować. Nie daje żadnego znaku, nic - po prostu nie rozumie gdzie należy się załatwiać. Na jesień przeprowadzamy się do nowego mieszkania i nie mamy pomysłu jak zaradzić temu problemowi. Chyba będziemy zakładać mu na noc pampersy! Z pęcherzem nie wykryto żadnych problemów więc sama nie wiem...

Byłam wczoraj u weterynarza - wyniki wątroby się poprawiły! Badanie krwi nie jest wzorcowe, ale dużo lepsze niż wcześniej. Oprócz tego kolejne usg i diagnoza - zatrzymanie żółci. Dostał na to tabletki, które grzecznie łyka. Pirat ma już chyba dosyć weterynarzy, bo zaczyna się buntować i tak jak kiedyś pobieranie krwi i usg nie było problematyczne to teraz trzeba mu ubierać kaganiec. W związku z lepszymi wynikami wdrożone zostało leczenie padaczki czyli Luminal. Na razie nie przyjmuje się zbyt dobrze, Pirat przewraca się o własne łapy i nie trafia w drzwi :( Serce się kraje jak się na niego patrzy - nie umiem mu lepiej pomóc i to jest okropne. Wyczytałam na forach, że to normalne, że przez pierwsze dni są takie objawy po Luminalu, ale za dwa dni mam jeszcze konsultację z wetem dotyczącą stanu zdrowia Pirata po lekach więc wszystkiego się jeszcze dowiem. Dostał też leki przeciwbólowe w zastrzyku i syropie na stawy.

Za dwa tygodnie kolejne badania. Powiem szczerze - nie jesteśmy wszscy w najlepszej formie, ale liczę, że to minie!

Dziękuję za pomoc, którą otrzymuję od pewnej Pani doktor i pacjentów przychodni.

Pozdrawiam wszystkich i mam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży.


Pierwszy raz w wodzie - jezioro Krzywe

Wilczy Szaniec jest przyjazny czworonogom - moglismy zwiedzać bez problemu

Pirat na żaglówce! 

środa, 7 sierpnia 2013

Krok po kroczku...

Każda chwila jest dobra na drzemkę - tu, w posłaniu Brunona.
Dzień dobry Państwu!

Przede wszystkim chciałabym się usprawiedliwić, że tak rzadko tu piszę, ale wiecie jak wygląda życie. Praca - dom. To tak w skrócie ;) No, ale w przyszłym tygodniu urlop więc powinno przybyć zdjęć. Pozdrawiam wszystkich, którzy nie zapominają o Piracie i wspierają nas myślami oraz tych, którzy wciąż oferują pomoc i na których można liczyć. To dla mnie bardzo ważne!

Dzisiaj jest szczególny dzień – Rafał i moja mama mają urodziny! Jeszcze raz tutaj pragnę złożyć im życzenia – są naprawdę niezastąpieni. Życzcie im zdrowia – to chyba w życiu najważniejsze. Może ktoś z Was też ma dzisiaj urodziny/imieniny, albo będzie miał – wszystkiego najlepszego, jesteście fajnymi, wartościowymi ludźmi.

A teraz do rzeczy:
Jest poprawa! Na początku miałam dużo chwil załamania – nie ukrywam, ale Pirat teraz już na to nie pozwala. Nadal śpi całymi dniami, ale to wiąże się raczej z falą upałów, których przecież nie wytrzymują nawet ludzie nie noszący na sobie futra i mogący się pocić. Dopiero wieczorami powraca dawna natura tego liska. Mimo problemów z tylnymi łapami wyspecjalizował się we wszelkiego rodzaju abordażach na łóżko ( o ile istnieją różne rodzaje abordażu – jeśli nie, to Pirat jest pionierem) i nie ma przelewek – to nie francuski kanapowiec. Wskakuje na łóżko z pełnym impetem niezależnie od tego czy akurat my się na nim znajdujemy, i że trafia łapą prosto w czyjś nos. Czasami myślę, że zaraz spadnie z sufitu. Zdarza się, że nagle odechciewa mu się wejścia po jakichś schodach i trzeba go nieść  – prawdopodobnie wtedy oszczędza siły na wieczór ;)
Po cichu muszę przyznać, że liczę na lepsze wyniki. To dopiero za tydzień, ale czuję, że może być lepiej. A wtedy będzie szansa na leczenie padaczki, której lekkie napady da się u niego często zaobserwować. Głównie chodzi o niekontrolowane drżenie łapek, lekkie wywrotki i wgapianie się w nie-wiadomo-co. Jeżeli chodzi o tylne łapy to myślę, a nawet jestem pewna, że coś więcej jest na rzeczy. Wydaje mi się, że ma chore stawy. Na razie kupiłam witaminy dla psich seniorów, a może po konsultacji dostaniemy coś więcej. Chociaż wiadomo jak to jest – ja jestem niecierpliwa, a ten biedny lekarz też pewnie nie może pakować w Pirata wszystkiego na raz. Na razie to niczego nawet z powodu wątróbki.

Pilnowanie Pirata żeby niczego nie podjadł między swoimi dietetycznymi posiłkami to nauka samodyscypliny i porządku! Żadna okruszyna czegoś co nadawałoby się do spożycia nie może pozostać ani na chwilę bez opieki, żaden papierek nawet! Śmietnik opróżniamy dwa razy dziennie. Co gorsza ten cwaniak nauczył się otwierać pojemnik z karmą więc wszystko znajduje się teraz w bezpiecznej odległości (nie wiem czy taka istnieje dla niego) albo jest opancerzone. RAZ porwał dwa kawałki gorzkiej czekolady co przyprawiło nas o palpitację serca. RAZ wskoczył niemalże na stół restauracji i wyszarpał mi kawałek pizzy (ludzie już pewnie myślą, że go głodzimy ;P) No ale każde takie zdarzenie sprawia, że jesteśmy bardziej czujni i wiemy czego można się spodziewać po tym gagatku. Ja chyba żałuję jego diety tak samo jak on, bo zdążyłam mu już nakupować caaały pojemnik wszelkiej maści śmierdzących przysmaków, których teraz nie mogę mu dać. Zamierzamy to oddać do schroniska w Sopocie – które również pozdrawiam, bo wiem, że ktoś z wolontariuszy zagląda na tego bloga.

Oprócz tego pacjent idealny – wcina wszystkie lekarstwa jak największe delicje.
Nadal zdarza mu się nasikaćL Jest jednak o niebo lepiej niż było.
Nie wrzucam teraz zdjęć ze spacerków większych, bo przy 30 stopniach w dzień i w nocy staramy się jak najmniej wystawiać go na słońce i duchotę. No i myślę, że może taki odpoczynek posłuży leczeniu. Sama p. weterynarz też nie zalecała wielkiej aktywności.
Dam znać co i jak po następnej wizycie. Jak zwykle – trzymajcie kciuki.

Pirat czasami wydaje mi się strasznym smutasem :( Nie reaguje na spotkanie z człowiekiem jakby się tego oczekiwało od przeciętnego psa. Ale jest niesamowicie łagodny. Największa radością jest dla niego spotkanie z innymi psami. W innych sytuacjach niestety nie uświadczy się widoku jego merdającego ogona. Mam na tym polu już jednak ze dwa małe sukcesy - a właściwie dwa małe merdnięcia na mój widok ;) Niepewne i nieśmiałe ale TAK cięszą!


środa, 31 lipca 2013

Walczymy...

Kto by pomyślał, że przez 10 dni tak wiele może się zmienić…długo zabierałam się do tego wpisu, bo łatwiej jest dzielić się radościami niż smutkami.
Nie chciałabym opisywać wszystkiego ze szczegółami bo przerabiam to już od kilku dni na okrągło i jestem trochę skołowana nagłym obrotem spraw.

 W skrócie sprawa wygląda tak, że około tygodnia wstecz Pirat się znacznie uspokoił. Nie był już taki nerwowy i ciekawski, zaczął więcej spać. Na początku myślałam, że po prostu oswoił się z nową sytuacją i wydedukowałam sobie tak po ludzku, że „odsypia” swoje przeszłe stresy. W ciągu kilku dni zdałam sobie jednak sprawę, że to nie jest przecież człowiek i jego zachowanie jako psa nie jest naturalne, a nawet człowiek który tak by się zachowywał zostałby zapytany o samopoczucie.

Pirat zaczął słabnąć w oczach. Nie dawał się zachęcić do niczego oprócz szybkiego jedzenia i picia, aby zaraz potem położyć się na posłaniu i spać. Niechętnie wstawał, aby wyjść na spacer, a kiedy już na nim był to stał na trawniku z tępym wzrokiem i wydawało się, że zasypia na stojąco. Wkrótce doszło już do tego, że nie mogłam go nawet normalnie obudzić. Wybudzenie i zwleczenie na spacer trwało około 5 minut. Co gorsza zaczął się przewracać – cały łańcuch wydarzeń zamienił się w istną lawinę, wszystko działo się bardzo szybko.


Zostaliśmy stałymi gośćmi lecznicy. Ostatnio doszło nawet do tego, że byłam tam pierwszym i ostatnim gościem, bo przyszliśmy z samego rana jeszcze przed moją pracą, a wróciliśmy zaraz po mojej pracy, aby wyjść razem z ostatnimi lekarzami około 21:00. Pirat przeszedł różnorakie badania – przede wszystkim neurologiczne, krew, usg, osłuchiwanie itd. Za priorytet postawiłam sobie znalezienie diagnozy – jego zachowanie było zbyt dramatycznie różne od tego z początków miesiąca, żeby to zbagatelizować.
Udało się i jest to moim zdaniem wielki sukces pani Karoliny z lecznicy Amicis (polecam wszystkim w Trójmieście to wspaniałe miejsce). Wieści nie są najlepsze, ale już traciłam nadzieję, że dowiem się co mu jest, a bez tego przecież nie ma leczenia i dlatego tak bardzo cieszę się z diagnozy. Z tego co ja pojmuję swoim nieobytym w tej dziedzinie rozumowaniem Pirat w wyniku ciężkiej i nie leczonej niewydolności wątroby zapadł na encefalopatię wątrobową czyli zatruwanie organizmu, a przede wszystkim mózgu wydzielającym się amoniakiem. Skutkuje to padaczką neurologiczną. Osłabienie, apatia, depresja, przewracanie się, drgawki, tępy wzrok, słaba reakcja na bodźce – to wszystko objawy tego świństwa. Co gorsza padaczki nie można na razie leczyć, bo wątroba nie wytrzyma w żadnym wypadku obciążenia.

Obecnie jest na dwu tygodniowej kuracji wątroby – karma Royal Canin Hepatic plus codzienna dawka tabletek na wątrobę. Na całkowitą regenerację nadziei nie ma, ale jest nadzieja na poprawę i opóźnienie rozwoju choroby. Jeżeli takowa nastąpi – możemy dalej leczyć.

Basia i pani Justyna z Amicis powiedziały, że znane im jest coś, co można by określić syndromem schroniskowca. Psy czasami „rozkładają się” kiedy poziom stresu opada. Tak prawdopodobnie stało się z Piracikiem. Naprawdę przykro się na niego patrzy, ale może na mnie liczyć. Kiedy trzeba walczyć o zdrowie i życie drugiej istoty to można sobie przypomnieć co się liczy na tym świecie i co to znaczy być człowiekiem :)

Ktos zapytał mnie czy gdybym wiedziała to podjęła bym drugi raz decyzję o adopcji Pirata. Hmmmm...myślę, że podjęła bym ją jeszcze jakieś sto razy;)