sobota, 7 września 2013

Szybka notka.

Pirat i jego Sucha Bułka ;)
Byłam w lecznicy kupić karmę i skonsultować ogólny stan zdrowia Pirata. Na razie ciągle podajemy tabletki na wątrobę (których nazwy niestety nie mogę za nic zapamiętać) plus "ludzki" sylimarol. Dzisiaj w lecznicy była nie znana mi jeszcze pani doktor, której opowiedziałam wszystko jak to mniej więcej teraz wygląda. Główny nasz problem teraz to potykanie się, drganie łap, przewracanie się i częste sikanie. O ile w pracy mogę temu zapobiec, to zaskoczona o czwartej w nocy odgłosem oddawanego moczu na drzwi - już ciężej. W związku z tym zapadła decyzja o zakupie pampersów. Zawsze mówiłam, że Piracik to jak niemowlę ;P

Do tego pani doktor przepisała nowy lek: Karsivan 50mg. Podobno bardzo dobry dla starych psów po przejściach, który o ile w ogóle pies na niego zareaguje przynosi znaczne efekty i poprawia stan oraz kontakt z właścicielem. Tego potrzebujemy u Pirata. Trzymajcie kciuki - mam nadzieję, że zadziała. Okres testowy to pięć dni. Lek niestety bardzo drogi 1,10 zł za tabletkę (dzienna dawka teraz to trzy tabletki), a jeśli zadziała trzeba go podawać dożywotnio. I tak mam nadzieję, że okaże się "lekiem cud" i Pirat całkiem odzyska wigor:) 


Oprócz tego poruszę jeszcze jeden temat, dość niewygodny może, ale jest jak jest. Piratowi zdarza się ugryźć nas lub wykazywać w stosunku do nas chwilową agresję. Dzieje się tak najczęściej przy próbie ściągnięcia go z kanapy lub poprowadzenia w innym kierunku niż mu się podoba. Wydaje mi się, że jest to związane z silniejszymi bodźcami dotykowymi, które być może źle mu się kojarzą. Martwimy się tym, ale będziemy się starać wprowadzić jakieś przekupstwo (typu nagródki, których ostatnio nie dostawał z powodu diety) i postaram się nie ciągnąć go bezpośrednio za obrożę, a za smycz. Pirat na pewno potrzebuje jeszcze dużo czasu. Widać po zachowaniu, że ten pies raczej nic dobrego w życiu nie doświadczył. Balansuje na granicy zaufania i obawy. Czasami widzę, że chce, że się przywiązuje, a momentami wstępuje w niego przysłowiowy diabeł. Wszystko jest utrudnione jego głuchotą i niedowidzeniem – naprawdę ciężko się z nim kontaktować. Moja determinacja, żeby wyprowadzić go na prostą jest jednak ogromna i liczę, że czas leczy rany. 

Cieszę się, że go adoptowałam. Wbrew temu co by się mogło wydawać, mimo iż mam teraz znacznie więcej wydatków i mniej czasu, to zaczęłam więcej pomagać. I wirtualnie i fizycznie. Okazało się, że mozna dużo zdziałać samemu. Najbliższy plan do zealizowania to odwiedzenie Olsztyńskich bezdomniaczków i wyjście z nimi na spacer. W Olsztynie jest możliwość wyprowadzania psów przez każdego chętnego. W poniedziałek i wtorek jesteśmy tam i zamierzamy włączyć się w tą akcję:) Myślę, że będą też jakieś fotki.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie! Buziaki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz