środa, 7 sierpnia 2013

Krok po kroczku...

Każda chwila jest dobra na drzemkę - tu, w posłaniu Brunona.
Dzień dobry Państwu!

Przede wszystkim chciałabym się usprawiedliwić, że tak rzadko tu piszę, ale wiecie jak wygląda życie. Praca - dom. To tak w skrócie ;) No, ale w przyszłym tygodniu urlop więc powinno przybyć zdjęć. Pozdrawiam wszystkich, którzy nie zapominają o Piracie i wspierają nas myślami oraz tych, którzy wciąż oferują pomoc i na których można liczyć. To dla mnie bardzo ważne!

Dzisiaj jest szczególny dzień – Rafał i moja mama mają urodziny! Jeszcze raz tutaj pragnę złożyć im życzenia – są naprawdę niezastąpieni. Życzcie im zdrowia – to chyba w życiu najważniejsze. Może ktoś z Was też ma dzisiaj urodziny/imieniny, albo będzie miał – wszystkiego najlepszego, jesteście fajnymi, wartościowymi ludźmi.

A teraz do rzeczy:
Jest poprawa! Na początku miałam dużo chwil załamania – nie ukrywam, ale Pirat teraz już na to nie pozwala. Nadal śpi całymi dniami, ale to wiąże się raczej z falą upałów, których przecież nie wytrzymują nawet ludzie nie noszący na sobie futra i mogący się pocić. Dopiero wieczorami powraca dawna natura tego liska. Mimo problemów z tylnymi łapami wyspecjalizował się we wszelkiego rodzaju abordażach na łóżko ( o ile istnieją różne rodzaje abordażu – jeśli nie, to Pirat jest pionierem) i nie ma przelewek – to nie francuski kanapowiec. Wskakuje na łóżko z pełnym impetem niezależnie od tego czy akurat my się na nim znajdujemy, i że trafia łapą prosto w czyjś nos. Czasami myślę, że zaraz spadnie z sufitu. Zdarza się, że nagle odechciewa mu się wejścia po jakichś schodach i trzeba go nieść  – prawdopodobnie wtedy oszczędza siły na wieczór ;)
Po cichu muszę przyznać, że liczę na lepsze wyniki. To dopiero za tydzień, ale czuję, że może być lepiej. A wtedy będzie szansa na leczenie padaczki, której lekkie napady da się u niego często zaobserwować. Głównie chodzi o niekontrolowane drżenie łapek, lekkie wywrotki i wgapianie się w nie-wiadomo-co. Jeżeli chodzi o tylne łapy to myślę, a nawet jestem pewna, że coś więcej jest na rzeczy. Wydaje mi się, że ma chore stawy. Na razie kupiłam witaminy dla psich seniorów, a może po konsultacji dostaniemy coś więcej. Chociaż wiadomo jak to jest – ja jestem niecierpliwa, a ten biedny lekarz też pewnie nie może pakować w Pirata wszystkiego na raz. Na razie to niczego nawet z powodu wątróbki.

Pilnowanie Pirata żeby niczego nie podjadł między swoimi dietetycznymi posiłkami to nauka samodyscypliny i porządku! Żadna okruszyna czegoś co nadawałoby się do spożycia nie może pozostać ani na chwilę bez opieki, żaden papierek nawet! Śmietnik opróżniamy dwa razy dziennie. Co gorsza ten cwaniak nauczył się otwierać pojemnik z karmą więc wszystko znajduje się teraz w bezpiecznej odległości (nie wiem czy taka istnieje dla niego) albo jest opancerzone. RAZ porwał dwa kawałki gorzkiej czekolady co przyprawiło nas o palpitację serca. RAZ wskoczył niemalże na stół restauracji i wyszarpał mi kawałek pizzy (ludzie już pewnie myślą, że go głodzimy ;P) No ale każde takie zdarzenie sprawia, że jesteśmy bardziej czujni i wiemy czego można się spodziewać po tym gagatku. Ja chyba żałuję jego diety tak samo jak on, bo zdążyłam mu już nakupować caaały pojemnik wszelkiej maści śmierdzących przysmaków, których teraz nie mogę mu dać. Zamierzamy to oddać do schroniska w Sopocie – które również pozdrawiam, bo wiem, że ktoś z wolontariuszy zagląda na tego bloga.

Oprócz tego pacjent idealny – wcina wszystkie lekarstwa jak największe delicje.
Nadal zdarza mu się nasikaćL Jest jednak o niebo lepiej niż było.
Nie wrzucam teraz zdjęć ze spacerków większych, bo przy 30 stopniach w dzień i w nocy staramy się jak najmniej wystawiać go na słońce i duchotę. No i myślę, że może taki odpoczynek posłuży leczeniu. Sama p. weterynarz też nie zalecała wielkiej aktywności.
Dam znać co i jak po następnej wizycie. Jak zwykle – trzymajcie kciuki.

Pirat czasami wydaje mi się strasznym smutasem :( Nie reaguje na spotkanie z człowiekiem jakby się tego oczekiwało od przeciętnego psa. Ale jest niesamowicie łagodny. Największa radością jest dla niego spotkanie z innymi psami. W innych sytuacjach niestety nie uświadczy się widoku jego merdającego ogona. Mam na tym polu już jednak ze dwa małe sukcesy - a właściwie dwa małe merdnięcia na mój widok ;) Niepewne i nieśmiałe ale TAK cięszą!


5 komentarzy:

  1. Jest Pani cudowna osoba! mam nadzieje ze piesek dojdzie do siebie:)trzymam kciuki i prosze pisac dalej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymamy kciuki za poprawę u Pirata ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja także trzymam kciuki. I ogromny podziw za walkę o niego. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powodzenia w walce o zdrowie Piracika oraz podziękowania za jego adopcję.

    p.s. Dopiero dziś trafiłam na pani bloga (dzięki FB). Czyta się go wspaniale. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń